czwartek, 17 lutego 2011

nie było tak źle


Składy


Barcelona: Valdes - Maxwell, Abidal, Pique, Dani Alves - Busquets, Xavi, Iniesta( Adriano 89`) - Messi, Villa(Keita 68), Pedro

Arsenal: Szczęsny - Clichy, Djorou, Koscielny, Eboue - Song(Arshavin 69`) Wilshere, Fabregas - Nasri, Walcott(Bendtner 77`) van Persie


No to zaczynamy podsumowanie :)
Obie ekipy zagrały w najsilniejszych składach, ale tylko jedna z nich była w pełni formy fizycznej i niestety to nie była Barcelona, która tradycyjnie w lutym za czasów Guardioli ma dołek.

Tak było w sezonie 09/10 (tzw. sezon sześciu) :
14/02/09 PRD Real Betis 2 - 2 Barcelona
21/02/09 PRD Barcelona 1 - 2 Espanyol
24/02/09 UCL Olympique Lyon 1 - 1 Barcelona
01/03/09 PRD Atlético Madrid 4 - 3 Barcelona
04/03/09 CDR Mallorca 1 - 1 Barcelona
Tak było rok temu:
14/02/10 PRD Atlético Madrid 2 - 1 Barcelona
20/02/10 PRD Barcelona 4 - 0 Racing Santander
23/02/10 UCL Stuttgart 1 - 1 Barcelona
27/02/10 PRD Barcelona 2 - 1 Málaga
06/03/10 PRD Almería 2 - 2 Barcelona

 Niemniej mecz w Londynie nie był najgorszy w wykonaniu Dumy Katalonii, choć to Arsenal lepiej "wszedł" w mecz, głównie za sprawa Walcotta i van Persiego. Jednak z minuty na minutę to Barca zaczynała mieć przewagę. Sytuacje sam na sam nie wykorzystał Messi i Pedro ale David Villa wiedział jak pokonać Szczęsnego. Później miejsce miała spora kontrowersja bo Messi zdobył prawidłowego gola, którego jednak arbiter nie uznał doszukując się spalonego. Barcelona kontrolowała mecz, Arsenal pokazywał, że potrafi groźnie skontratakować, ale z tych kontr za wiele nie wynikało.W tej części meczu wynik mógł podwyższyć Messi lub Pedro. I nastąpił moment zmian, po których coś się zacięło. Środek pola który nie funkcjonował idealnie przestał istnieć w ogóle, mimo to Barca nie zmieniła nic ze swego stylu i ciągle grała wysoko, choć pressing powoli zaprzestawał funkcjonować.  Arsenal był jednak coraz groźniejszy a mikrocykle Barcy dawały się we znaki i zespół opadał z sił. Nastąpiło 5 minut które spowodowało szał radości u Kanonierów. Za pierwszym razem było to gapiostwo obrony i Valdesa a za drugim była to kontra w stylu Arsenalu na pełnej szybkości. Podsumowując to naprawdę był mecz do wygrania przez Barcelonę i to najmniejszym nakładem sił. Kibice Arsenalu mogą się za te słowa zbulwersować ale naprawdę wygrali fartownie i szczęśliwie gdyby do przerwy było 2-0 nie cieszyliby się tak bardzo. Arsenal zagrał najlepiej jak potrafił, ale na Barcelonę w rewanżu może to nie wystarczyć.

Świetnie w barwach Kanonierów zagrał Wilshere, dobrze Fabregas, van Persie i Walcott. W Barcelonie na wyróżnienie zasługuje tylko i wyłącznie Abidal - najlepszy obrońca obecnego sezonu obojętnie na jakiej pozycji zagra - klasa. Abi

Cytując Weszło "Dobrze, że ten mecz skończył się wynikiem 2:1, bo nawet 1:1 nie dawało wielkich nadziei na emocje w rewanżu. A tak emocje mamy gwarantowane. Tylko, że Arsenal mimo wszystko musi zagrać tak ze dwa albo i trzy razy lepiej, bo Messi nie będzie wiecznie strzelał obok słupka..." za 3 tygodnie mikrocykle będą w innej fazie :)


tak na marginesie to gratuluję Kanonierom zwycięstwa i woli walki ale sukcesów im nie wróże, Kuba przykro mi odpadniecie :P:P :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz